sobota, 27 grudnia 2014

Love is Love. Prolog

Od autora: Wiem że długie xd. Tak sie nad tym cholernie napracowałam że uf.A i miłego czytania !

4 lata wcześniej.
Jeszcze tylko godzina, jeszcze tylko godzina-powtarzałam sobie cały czas. Poszukałam po kieszeniach telefonu. Wyciągnęłam go i zobaczyłam czy w drugiej kieszeni mam słuchawki. Nie ma. Tak trochę zaczęłam panikować. Sprawdziłam jeszcze kieszenie  w spodniach, przednie puste. Podniosłam się trochę do góry. Włożyłam dłoń do tylnej kieszeni.
-Czego szukasz?-spytała się mama i spojrzała na mnie. Dobrze że nie prowadziła bo byśmy już dawno znaleźli się pod ziemią.
-już nic.-odpowiedziałam.-Mamo czemu muszę ja jechać a nie Milena?-och przecież sama wiem czemu. Po prostu księżniczka Milena musi mieć wszystko. Jedzie gdzie chce i kiedy chce. Nienawidzę jej
-Bo po pierwsze nie chciała, a po drugie ona w przeciwieństwie do ciebie nie ma i nigdy nie miała zagrożenia z angielskiego. Z niczego nie miała -  mówiła podkreślając ostatnie trzy słowa. No tak ja byłam ta najgorsza. Jak zwykle to ja wszystkiemu jestem winna. To zawsze jest moja cholerna wina.
Reszta drogi na lotnisko minęła spokojnie. Ciekawe jak będzie w samolocie. Hm nigdy nie leciałam.
-Zuzania wychodź z samochodu i bierz swoje walizki.-powiedziała mama otwierając drzwi samochodu. Wysiadłam leniwie i skierowałam się do bagażnika.
O to mój mały wielki dzień. Wylatuję do Holmes Chapel, do cioci Izy. Zawsze jak dzwoniła do mnie w urodziny mówiła o jakimś chłopaku. Henry, Harry, Harold? Hmm nie pamiętam. Z jej opowiadań wywnioskowałam że umie bardzo ładnie śpiewać.  Miałam spędzić całe wakacje w innym kraju, tam gdzie jest inna kultura.
-Zuzanno. Zuzanno chodź.- szturchnęła mnie mama.- tato zadzwoń do mamy że już lecimy.
-no dobrze to trzymajcie się.-powiedział dziadek i pocałował nas w policzek. Czekaliśmy już tylko na samolot.
-Prosimy na samolot do Manchesteru.
-To nasz samolot chodź.-powiedziała mama i pociągnęła mnie za sobą.
Siedzieliśmy w samolocie. Niestety musiałam wyłączyć telefon.
Po kilkunastu minutach udało mi się zasnąć.
Poczułam szturchanie.
-Zuzana wstawaj, wstawaj mówię-mówiła szeptem mama.- lądujemy
-co już? Och.-powiedziałam zaspanym głosem.
Wyszłyśmy razem z tłumem innym osób.
-Mamo. Gdzie czeka na nas ciocia?-spytałam się idąc po bagaże.
-przy wyjściu z lotniska. Och patrz nasze bagaże już są.-powiedziała przyspieszając kroku.
W jednej chwili wpadłam na jakiegoś chłopaka. Ręka mamy mnie puściła.
-Ops-powiedziałam.
-Hi! Sorry-powiedział.
-um okay-tak przyznaję się nie widziałam co powiedzieć. -nic się nie stało.
Tak polski pomoże Zuzano. Polski pomoże. Ech.
Pobiegłam do mamy która czekała już na mnie z bagażami.
-Gdzie ty łazisz?!-powiedziała i stuknęła mnie w ramię.
-wpadłam na takiego chłopaka. Tak wiem sprawdzałam jeszcze czy mnie nie okradł- oczywiście z tym sprawdzaniem skłamałam aby się nie czepiała.
-a skąd wiedziałaś że chciałam cię o ty zapytać- powiedziała i położyłam ręce na biodrach.
-zawsze się o to pytasz-odpowiedziałam i wywróciłam oczami.
-chodź już bo ciocia będzie się denerwować.-powiedziała łapiąc mnie za rękę.
Wyszłyśmy z lotniska i zauważyłam machającą ciocię Izę. Nic się nie zmieniła od tamtego roku.
-Ela ! Tutaj!- tak cała ciocia. Oczywiście krzyczała i machała rękami.- w końcu jesteście, jak miło was widzieć.
Objęła i ucałowała nas.
Jak ja tego nienawidzę.
-Tak, tak och. Ja już idę bo spóźnię się na samolot do Kolonii-powiedziała mama.
-co?! Jak to do.. Nie no naprawdę?! Mamo !- jak zawsze musiała mnie zostawić. Musiała. Och ! Ona sobie jedzie do cioci Ewy a ja muszę być tu. Ech.
-No okej papa kochana mam nadzieję że się jeszcze spotkamy-powiedziała ciocia i pocałowała mamę w policzek.- A ty młoda pakuj bagaże do samochodu. A no tak, przepraszam chodź ze mną pokażę ci samochód.-trajkotała cały czas ciocia. Cały czas roztrzepana (chodzi o charakter), infantylna. Wiadomo dlaczego jeszcze nie ma męża. Pociągnęła mnie za rękę a ja w ostatniej chwili zdążyłam złapać walizki.
-Zajedziemy do sklepu w Holmes Chapel bo nie ma nic do jedzenia.-powiedziała ciocia jak stałyśmy już przy samochodzie. Przy jej małym czerwonym fordzie. Otworzyła bagażnik i wrzuciła moje bagaże do niego.
Usiadłam na tylnym siedzeniu i zapięłam pasy. Wyciągnęłam telefon i słuchawki. Po chwili w samochodzie rozległ się znany mi dobrze dźwięk włączającego się telefonu.
-Dziś będzie xfactor. Będziesz ze mną oglądać? Od mojej sąsiadki Anne, mamy Harrego dowiedziałam się że Harry będzie w xfactorze. Jestem z niego taka dumna. Jak był mały przychodził do mnie ze swoją mamą na herbatę. Och ! Taki był cudny ! A jak śpiewał. Od zawsze do mnie przychodził i śpiewał - złączyła palec wskazujący i kciuk, przyłożyła do ust i cmoknęła. -No a jego zielone oczy ! Och podbiłyby serca wszystkich dziewczyn. Ale, poczekaj. Te jego loczki ! Jakby miał takiej długości jak ty to byście wyglądali tak podobnie.- gdy to powiedziała wyobraziłam sobie chłopaka o zielonych oczach i włosach mojej długości. Oczywiście skrzywiłam się bo mam bardzo bujną wyobraźnię i...
-Tak będę oglądać. W końcu to mój ulubiony program-powiedziałam z niechęcią. Nastała okropna cisza którą zakłóciła po paru minutach piosenka.- ciociu jak nazywa się ta piosenka.
-isn't she lovely, isn't she wonderful.-podśpiewywałaś sobie. Chyba wyrwałam ją z tej zadumy..-  och co? A jak się nazywa. Hm isn't she lovely. Jak dojedziemy do domu to podam ci hasło do Internetu i poszukaj sobie. A i zaraz będziemy koło sklepu to kupie coś do jedzenia. Idziesz ze mną?- spytała się jakby nie znała odpowiedzi.
-ciociu przecież wiesz że tam gdzie jest jedzenie tam i ja jestem-zaśmiałam się a potem dołączyła się ona. I wtedy jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu przez co wy buchnęłyśmy śmiechem jeszcze raz. Gdy weszłyśmy do sklepu ciocia powiedziała byśmy sie rozdzieliły  ja odrazu wzięłam woreczek i włożyłam siedem maślanych bułeczek, płatki czekoladowe, mleko, kakao, pianki, popcorn, jakieś chipsy, frytki, dwa duże pudełka Trukawkowych lodów.
Po piętnastu minutach stałyśmy już przy kasie. Ciocia płaciła.
Wyminęłam ją i jakiegoś starszego pana, wzięłam zakupy i skierowałam się do drzwi aby tam poczekać na ciocię.
-Zuzia pamiętaj w moim samochodzie nie jemy, nie pijemy. Okej?- Powiedziała ciocia unosząc prawą brew.
Rzuciłam tylko od niechcenia krótkie "no okej" i wsiadłam do samochodu. Kierunek Holmes Chapel.
-ciocia głodna jestem, kiedy dojedziemy?-Zatruwałam jej cały czas
-Ciocia głodna jestem, kiedy do jedziemy.-przedrzeźniała mnie. A potem obie wybuchłyśmy śmiechem.- Och kochanie już chyba chyba ciebie nie oddam mamie, oj już szesnasta a my jeszcze nie jadłyśmy obiadu. Zatrzymamy się w jakiejś restauracji, bo nie zrobiłam jedzenia-mówiła kończąc się śmiać.
Po piętnastu minutach dalszej jazdy zatrzymałyśmy się i poszłyśmy kupić coś do jedzenia. Natarczywie szukałam frytek aż w końcu znalazłam. Poprosiłam cioci aby zamówiła.
Po skończonym posiłku znowu wsiadłyśmy do samochodu, a mnie zaczęła okrążać mgła snu.
-ej mała nie zasypiaj bo już wysiadamy.-powiedziała zatrzymując samochód.
Wyskoczyłam z auta i podeszłam do bagażnika aby go otworzyć. Wzięłam walizki i siatki z zakupami a ciocia poszła do sąsiadki. Jak myślę chyba do pani Anne.
Zauwazylam jak ciocia rozmawiała z nią na schodach. Zdecydowałam się podejść do nich.
-Hi !-przywitała się "moja nowa sąsiadka".
-Hey.-powiedziałam i uśmiechnęłam się ukazując swoje dołeczki w policzkach.
-Ah! What a beautiful baby!-krzyknęła łapiąc się za policzki.
Spojrzałam się na ciocię. W tamtej chwili pojawiła się moja wada. Zamiast oblać się rumieńcem w moich oczach zebrały się łzy. Nie pewnie się uśmiechnęłam.
- My name is Anne. I am a mother of Harry.- powiedziała a ja powoli tłumaczyłam sobie każde słowo.-  Harry will arrive in two weeks (Harry przyjedzie za dwa tygodnie)- powiedziała a ja spojrzałam się na ciocię pytająco. Usłyszałam jak mówi coś do niej po angielsku i zwróciła się do mnie tłumacząc co powiedziała Anne. Sąsiadka podała klucz cioci i pożegnaliśmy się.
-Och. Kochanie zajdziesz do Anne pożyczyć cukier ?- powiedziała ciotka i spojrzała się na mnie błagalnie
-No okej. Ale-zmarszczyłam brwi i próbowałam coś wymyślić. - ale, aleee jak ee jak zrobisz ze mną ciastka !-krzyknęłam i zaklaskałam w ręce jak małe dziecko.
-No dobrze leć. A i właśnie po to był mi cukier-powiedziała i puściła mi oczko. Zaczęłam lubić te miejsce.  A za dwa tygodnie pokocham je jeszcze bardziej. Uśmiechnęłam się do siebie. Gdy stałam już przed drzwiami usłyszałam za plecami wołanie pani Anne. Coś mówiła ale jak to ja nic nie rozumiałam. Poprosiłam ją o cukier i gdy kierowałam się do wyjścia usłyszałam jak Anne mnie woła.
-Zuzano- mówiła patrząc się w mały ekranik telefonu.- dzis w xfactor Harreh jest. Bedziesz ogladac?- popatrzywszy na mnie z nad telefonu uśmiechnęła się słabo.
-Yes. -powiedziałam i już miałam wychodzić.
-You will fall?- spytała się. Dłuższy czas zastanawiałam się nad znaczeniem tego zdania ale moja odpowiedź była chyba odpowiednia.
-Yes-powiedziałam znowu i pomachałam wychodząc.
-Hej ciocia już jestem !-Krzyknęłam odkładając cukier na stolik przy drzwiach. Zdjęłam buty i założyłam kapcie. Chyba moje bo tu nie ma nikogo takiego jak Zuzanna. Kapcie miały kolor pudrowy ze wstążkami.
-Okej wchodź. Tam kap..-Nie dokończyła gdyż zobaczyła już je na moich nogach jak wchodziłam do kuchni gdzie reszta składników na ciastka-widzę że już znalazłaś. Zaniosłam twoje walizki do twojego nowego pokoju.
Podczas gdy robiliśmy ciastka spytałam się cioci co oznacza te zdanie co zadała mi mama Harrego. Wyszło że zgodziłam się iść do niej oglądać xfactor. Dowiedziałam się że to wielka chwila bo to są eliminacje. Harry i jakichś innych czterech chłopaków zostało połączone w zespół. Nazwali się One Direction.
Po upieczeniu ciasteczek pobiegłam do swojego tymczasowego pokoju i wyjęłam bluzę z jednej z walizek.
Nałożyłam ją i zeszłam do cioci. Stała już przy drzwiach trzymając pudełko z ciastkami. Gdy tylko ubrałam św ukochane niebieskie converse wyszłyśmy. Nie musieliśmy nawet pukać do drzwi bo Anne nas wepchnęła do domu. Usiadłyśmy we trzy na kanapie i zajadałyśmy się ciastkami. Dowiedziałam się że Harry ma siostrę Gemmę która wyjechała. Gdy już przyszedł czas na zespół One Direction zaniemówiłam. Stała tam piątka chłopaków. Od razu rozpoznałam Harrego, ale to dzięki cioci i Anne bo opowiadały mi o nim.
Harry. Zielone oczy, loki na całej głowie, ochrypły głos. Wow. Ideał.
Po obejrzeniu pożegnałyśmy się i od razu jak weszłam do domu cioci pobiegłam do pokoju krzycząc dobranoc.
Okazało się że Harry wrócił szybciej. Już trzy dni po xfactorze.
Tego dnia poszłam z ciocią się z nim przywitać i pogratulować mu. Teraz miał zespół.
Następnego dnia Harry zaproponował mi abyśmy poszli na spacer. Zgodziłam się. Byłam oczarowana tym o dwa lata starszym kudłatym chłopakiem.  Tego dnia nie było za ciepło a ja przez to wszystko zapomniałam bluzy. Chodziliśmy po Holmes Chapel cały dzień. O piętnastej zaszliśmy do jakiejś restauracji, baru? Nie wiem. Zamówiliśmy jedną dużą porcję frytek i zaczęliśmy jeść. Rozmawialiśmy ucząc się nawzajem języków. Po zjedzeniu wyszliśmy było już pół godziny po czwartej. Zaszliśmy do kina na jakiś horror. Rozumiałam tylko trochę no ale cóż jeśli jest się w dobrym towarzystwie to nawet najgorszy film może być najlepszy.
Po kinie poszliśmy na krótki spacer. Zrobiło mi się zimno. Chłopak o bujnych lokach zdjął z siebie bluzę i kazał mi nałożyć ją, a jak chciałam odmówić to wydął policzki, skrzyżował ręce na klatce piersiowej i udawał obrażonego. Naprawdę tu też są tacy ludzie? Nie wierze-mówiłam sobie w myślach. Po chwili wypuściłam powietrze i wywróciłam oczami i nałożyłam tą bluzę. Bluzę która była fioletowa z napisem Jack Wills. Pachniała Harrym.
-Harry zaśpiewaj mi coś.-powiedziałam jak usiedliśmy na ławce. Posłał mi pytające spojrzenie na co ja zachichotałam i udawałam że trzymam mikrofon i śpiewam.
Wywrócił oczami i zaczął..
-Now you were standing there right in front of me
 I hold on, it's getting harder to breath
 All of a sudden these lights are blinding me
 I never noticed how bright they would be
 I saw in the corner there is a photograph
 No doubt in my mind it's a picture of you
 It lies there alone on its bed of broken glass
 This bed was never made for two [...] Don't let me
 Don't let me
 Don't let me go
 'Cause I'm tired of feeling alone
 Don't let me
 Don't let me go
 'Cause I'm tired of sleeping alone.
Przez te kolejne tygodnie spędzaliśmy ze sobą każdą wolną minutę.
W dzień mojego odjazdu Harry był smutny. Mogliśmy się już nigdy nie zobaczyć. Nie. To on mógł mnie już nie zobaczyć. Pojechał ze mną i ciocią Izą na lotnisko. Był już koniec lata. Było nie za ciepło. Ale ja to ja nie założyłam bluzy. Harry dał znowu mi bluzę. Tą samą. Fioletową z napisem Jack Wills bluzę. Powiedział że mogę sobie ją zatrzymać bo ma taką jeszcze jedną.  Byłam niższa od niego o 10 cm. Gdy żegnałam się z ciocią Harry stał z boku. Podeszłam do niego, wdrapałam się na palce i zmierzwiłam mu włosy.
-Curly-powiedziałam a on sie uśmiechnął.
-Do widzenia. Zuzana-powiedział a ja zrobiłam wielkie oczy bo nigdy nie mówiłam przy nim do widzenia. Gdy to zobaczył tylko się zaśmiał i dał buzi w czoło. Uśmiechnęłam się i usłyszałam jak moja mama już czeka na mnie. Przyleciała z Kolonii znowu tu. Tym razem odebrać mnie. Ja nie chciałam jechać do domu. Nie chcę zostawiać Hazzy.
Ale dopiero sobie uświadomię to że to nie jest nasze ostatnie spotkanie.


czwartek, 25 grudnia 2014

Epilog

Ślub został zaplanowany na 25 czerwca. Czyli już jutro.
Wszystko jest zaplanowane już. Wszystko gotowe.
 Dzieci będą się ze sobą bawić. Tak dzieci.
 Z Harrym udało nam się zaadoptować małą Rosalie i Jasper'a
. Alexa i Niall doczekali się bliźniaczek, Claudia i Louis mają synka,Emily z Zayn'em starają się o kolejne dziecko. Diana ma już niezłe towarzystwo.
 Och. Zauważyłam już że syn Emily strasznie polubił Dianę. 
Mam jeszcze jedną wiadomość ! Przeszczep się przyjął. Udało się. Nigdy nie czułam sie tak wspaniale. 
Moja mama jest szczęśliwa że w końcu nie będę się zamartwiać o to co będzie dalej.
Tak. Zapomniałabym. Z Harrym i dziećmi wybieramy się na Kubę.
Będzie tak wspaniale ! A może zostawimy dzieci dla mamy? Och nie ! Jadą z nami na miesiąc miodowy.
Pozbyłam się wszystkich ''Pamiątek'' z przeszłości.
No nie wszystkich. Zdjęcia, pamiętniki zostawiłam.
-Kochanie. Zaraz spóźnimy się odebrać dzieci z przedszkola.-Usłyszałam Harrego. Stał w drzwiach.
-Już tylko skończę pisać. Poczekaj na mnie w samochodzie.-powiedziałam i wróciłam do pisania.
No drogi pamiętniczku. Ja już idę odebrać dzieci z przedszkola. 
Niedługo znowu do ciebie zawitam.
                              Violett Xx.
*Narrator*
Kolejne lata mijały, a Violett i Harry dawali sobie rady. Spędzali wspólnie najlepsze chwile. Nikt by nie powiedział że taka para istnieje. Och chyba że w bajkach. Nie wiem co dalej napisać. 
Prawie nigdy się nie kłócili. 
Odbył się już ich najważniejszy dzień. Violett wiedziała że tak czy siak szybciej umrze od Harrego.
Minęło 30 lat..
Tego wieczoru Violett źle się czuła. Wyrwała kartkę z pamiętnika i napisała..
Przepraszam was że dzieje się to tak szybko.
Harry, ja czuję że umieram. Kochaj całym swym sercem nasze dzieci. Troszcz się o nie.
                                                                                            Violet x.
Odłożyła kartkę na stół, przysunęła krzesło do okna, usiadła na nim i po prostu zasnęła. Snem wiecznym.
A więc tak. Wiem że to nie ma sensu i wg xd. No koniec już w końcu. Napiszę nowe ff na tym adresie. Prolog pojawi się na dniach xd.
Ale tytuł tego opowiadanie będzie nosił się ''Love is Love''. 

niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 20.-Harry boję się

Stanęłam przed Harrym który trzymał na rękach Dianę. Minęło już sześć miesięcy. Podjęłam chyba dobrą decyzję.
-Harry. Podjęłam decyzję-powiedziałam do niego a on odwrócił się do mnie.- Chcę. Ja pójdę na tą operację, obiecuję. Chcę spędzić z wami resztę życia. Dostałam już wiadomość że stoję w kolejce po nowy organ. Jeśli będzie dostępny zadzwonią do mnie. Nie chcę was opuszczać. Chcę aby Diana miała matkę. Harry, jeśli nie przeżyję postaraj się znaleźć kochającą macochę i żonę. Obiecuję że jeśli już będę tam u góry-Wskazałam palcem na niebo i dodałam- będę was pilnować. Będę waszym aniołem-Po skończeniu mojego krótkiego monologu podeszłam do moich skarbów i przytuliłam je. 
-Kocham cię-Wyszeptał Harreh. Odepchnął mnie na długość ramiona i powiedział te cudne słowa. Tak. Te cudne co zawsze, ale miały w sobie dziś tyle troski, miłości. 
-Moom-Usłyszałam, Och to była Diana !
-Chodź do mnie skarbie-powiedziałam i wzięłam małą od Harrego. -Harry idź po kurtkę Diany, idziemy na spacer. Chcesz z nami?-Och po co się pytałam on zawsze się zgodzi.
Po dwudziestu minutach wyszliśmy z domu. Skierowaliśmy się do London Eye.
-Pamiętasz ? Jak byliśmy tu pierwszy raz to tak się bałaś że cały czas byłaś we mnie wtulona-powiedział Harry z lekkim uśmiechem.
-Och nie przypominaj. Hmm może- Nie musiałam dokańczać bo Harry już wiedział o co chodzi. Pociągnął mnie za rękę.-Harreh ! Diana ! Kuźwa no. Zatrzymaj się! Harry no!- Kurwa Harry usłysz mnie.
-D-diana ? Przepraszam. Powinienem pamiętać że Diana jest mała. Ech. Chodźmy.
-Nie smuć się. Nie upadła żyje widzisz?-Starałam się go pocieszać.
Weszliśmy. 
Znowu te uczucie. Strach. Wszystkie złe wspomnienia mignęły mi przed oczami. 
-Harry. Boję się.-Powiedziałam. Harry podszedł do mnie i do Diany i przytulił nas. 
~.~
-Tak ? Och dobrze, tak rozumiem. Jutro o trzynastej? Tak będę na pewno. Dziękuję do widzenia.
Okej tylko jeszcze żeby Harry się nie dowiedział. Kuźwa boję się. Jak przeszczep się nie przyjmie ? Ogarnij dupe Violett. Uda się, Powiesz mu że musisz na chwilę wyjechać. Tak. Powiesz mu że wyjeżdżasz.
-Kochanie ? Czy coś się stało- Usłyszałam głos. Jego głos. Miałam go teraz okłamać?
-Uch wszystko dobrze tylko, Em tylko muszę jutro wyjechać na parę dni. Kocham Cię-Powiedziałam.
Podeszłam Do Harrego i pocałowałam go tak jakby miałby to być nasz ostatni pocałunek.
Skierowałam się do szafy w której była pudrowa walizka. Zabrałam ją do sypialni i zaczęłam pakować to co przyda mi się. Tylko aby się nie domyślił...
W duchu cieszyłam się że jadę. W końcu będę mogła się cieszyć życiem.
Nie. Znowu mi nie dobrze. Znowu będę rzygać? Ej dobra uspokój się. Idź do łazienki i zwróć wszystko co jadłaś.. Tak jak kiedyś. Pamiętasz? Pamiętasz jak zachorowałaś na bulimię? Jak specjalnie wymiotowałaś? Och przecież pamiętasz. Najgorszy okres w twoim życiu. Tym przeklętym, jebanym życiu. Och. Przypomnij sobie jeszcze to:
Miałaś tego jebanego przyjaciela.. Spotykałaś i bawiłaś się z nim prawie codziennie. Nie przeszkadzało wam to co gadają inni. Tak przecież przyjaźniliście się odkąd pamiętasz. Czemu ja tak w ogóle do siebie gadam? Och. Wróć.
Pewnego dnia chciał on zaimponować przecież swojemu kumplowi. Pamiętam jak pobiegłam wtedy z płaczem do mamy. Ona nic z tym nie zrobiła. Miałam wtedy czternaście lat. Wtedy zaczęło się wszystko sypać. Zerwałam z nim kontakt. O ! Pamiętam jeszcze. To było też jak miałam czternaście lat. Cholernie wtedy kochałam takiego debila. Po raz kolejny wtedy sięgnęłam po ''koleżankę''. Powiedziałam mu to. On był wtedy w związku z moją koleżanką.. Cholernie to przeżyłam ale i tak ważne było dla mnie ich szczęście. Mogę powiedzieć że ''szczęście'' zawitało do mnie dopiero jak przyjechałam tu. Do Londynu. Poznałam Harrego i resztę. odnalazłam Emily.
-Kochanie na pewno wszystko dobrze? Wyglądasz na smutną-Podszedł do mnie i pogładził mnie po ramieniu. Miałam łzy w oczach.
-Tak wszystko jest dobrze Kurwa nic nie jest dobrze. Okłamałam cię. Jadę na cholerny przeszczep, jak się nie przyjmie to nie ma już dla mnie szans.-Powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Po godzinie pakowania się poszłam przebrać Dianę w niebieską sukienkę.
-Patrz jak pięknie dziś wyglądasz mała.-powiedziałam do niej stojąc z nią przed lustrem.
~.~
Już trzynasta. Stoję właśnie przed szpitalem. Raz, dwa, trzy i wchodzę. 
-Dzień dobry. Ja..
-Tak, tak. proszę za mną- przerwała mi jakaś blondi pielęgniarka. 
Poszłam za nią.
-Tu jest pani sala. Za godzinę będzie pani przyszykowana do operacji.
Och tylko żeby się ten jebany przeszczep przyjął bo inaczej cię zatłukę pusta lalo (nie żebym miała coś do blondynek xd. ale tak jakoś wyszło haha xd) .
Operacja się zbliża. Boję się.
~.~
Miesiąc później...
-Harry ! Już jestem !-Krzyknęłam gdy przekroczyłam próg domu.
-W końcu !- Usłyszałam znany mi na pamięć głos z kuchni.
-Muszę ci coś powiedzieć. Usiądź-Powiedziałam zdejmując płaszcz. 
Podeszłam do siedzącego na kanapie Harrego. Muszę mu powiedzieć.
-Przepraszam. Przepraszam że cię okłamałam. Przepraszam że wyjechałam-zaczęłam, czekałam chwilę aż odpowie ale nic nie powiedział. Słuchał mnie. Ja. Ja byłam na operacji. Dostałam leki na to aby organ się przyjął. Boję się cholernie co będzie dalej.
-Kocham Cię.- Czyżby to były jedyne słowa które dał rady powiedzieć? Ależ nie!- Rozumiem. Ale nie rób już tak więcej. Proszę. Chodź pewnie nie możesz się przemęczać. 
Harry. Mój mały romantyk wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Gdy weszliśmy posadził mnie na łóżku na którym znajdowały się róże. Och. Skąd wiedział że dziś przyjadę? A zresztą.
Czy mi się wydaję czy Harreh ukląkł ?
-Moja droga, mała Violett. Czy chciałabyś zostać moją jedyną, kochaną, najwspanialszą żoną?- Spytał mnie i wyjął spod łóżka małe pudełeczko z pierścionkiem. Czuję jak moje policzki robią się czerwone.
-T-tak- Powiedziałam prawie wstając.
Harry szybko położył pudełko z pierścionkiem na łóżko i podniósł mnie do góry.

sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 19.-wiedziałem że nadejdzie czas

-Co? Gdzie ja jestem. Harry ! Harry nie wchodź tu ! Słyszysz? Tu jestem ! Harry. Kurwa co się dzieje. Czemu widzę siebie- cały czas mówiłam. Czemu mnie nie słyszą? Czy ja... O nie. Nie mogłam umrzeć. Co się dzieje? Czemu idę w dół?-Harry?
-Kochanie. Wiedziałem że nadejdzie czas ale teraz? Kocham cię skarbie. Zajmę się Dianą jak najlepiej. Obiecuję-po twarzy Harrego spływały łzy. Niech on nie płacze. Tu jestem.
-Wróciła!-usłyszałam jakiegoś lekarza.
czemu nic nie mogę powiedzieć?
Zasnęłam.
~.~
-kochanie już wstałaś?-usłyszałam zachrypnięty głos loczka.
-gdzie ja, och. Czyli żyję. Jejku Harry ja żyję? To nie sen? Czy ja wtedy. Wtedy umarłam?- zalałam go falą pytań.
-jesteś w szpitalu. Żyjesz. To nie był sen-jego głos się załamał.- Musisz zostać się w szpitalu. Będziesz mieć jakieś badania czy coś. Wszystko byś żyła. Wtedy. Wtedy byłaś bliska śmierci.-Zaczął płakać. Chciałam go przytulić ale te wszystkie rzeczy mi przeszkadzały- Dam radę kochanie damy radę.
~.~
*Narrator*
Po trzech miesiącach Violett wróciła do domu, chociaż dalej jest osłabiona. Lekarze dali jej tylko dwa lata życia jeśli nie podejmie się operacji.
Tak wiem krótszy od wczorajszego. Ale powiem wam że już się wypaliłam.

piątek, 19 grudnia 2014

Rozdział 18.- Nie dajcie jej umrzeć

Te trzy miesiące minęły spokojnie. Zbliżał się wrzesień i termin porodu.
-już za trzy tygodnie zawitamy Dianę w domu.-powiedział Harry przytulając mnie od tyłu i gładząc mój brzuch.-och jak mocno kopnęła-zaśmiał się.
-Harry źle się dzisiaj czuję.-powiedziałam. Po chwili zgięłam sie w pól z bólu.-Harry pomocy
-kuźwa co się dzieje? Violett?! O nie ty. Jeszcze trzy tygodnie! Cholera. Jedziemy do szpitala.
Harry wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu.
-cholera ! Jebany korek. Dzwonie po pogotowie-powiedzial wyciągając telefon z kieszeni-potrzebuję pomocy, moja dziewczyna strasznie źle się czuje. Jest w ósmym miesiącu ciąży-Harry podał miejsce gdzie sie znajdujemy i zostało nam jeszcze czekać. Nie minęło nawet pięć minut a już byłam w ambulansie. Niestety Harry musiał jechać sam.
widziałam tylko jak wiążą mnie na jakąś salę.
-będziemy musieli zrobić cesarskie cięcie.
-Błagam nie dajcie jej umrzeć-wyszeptałam. Dalej nic już nie wiedziałam. Widziałam tylko jak zabierają Dianę do innej sali.
Zasnęłam.
Gdy się obudziłam byłam w jakiejś sali.
-Dzień dobry mamy dobrą wiadomość. Diana przeżyła. Mamy jeszcze złe wiadomości.-mówiła podkreślając dwa ostatnie słowa.
-Jak to złe?-spytałam się
- Diana miała mieć siostrę. Pani zemdlała a my nie daliśmy rady jej uratować. Mam do pani pytanie.
-Tak?-spytałam zaniepokojona.
- Czy pani jest..-nie skończyła. W drzwiach stał jakiś facet. Chyba lekarz.
-Mamy dobrą wiadomość. Pani wyniki są. Halo?
już nic nie słyszałam.
Czy ja umarłam?

Rozdział 17.-A może Diana ?

Ten rozdział jest dla Klaudii
Nie gnęb mnie więcej o to xd
*Claudia*
Przez te cztery miesiące Violett i Harry zachowywali się jakoś dziwnie. Tylko gdy do mnie przychodzili lub do mamy Vi mieli ze sobą jakieś prezenty. Ciekawe co jest na rzeczy?
Siedziałam z Louis'em na kanapie u mamy Violett. Nie wiedziałam co chcą nam powiedzieć. Nie, no dobra domyślam się.
-Pewnie jest w ciąży- szepnął Lou, a ja cicho się zaśmiałam.
-No dobra usiądźcie wszyscy.-Powiedziała Violett. Widziałam w jej oczach iskierki podekscytowania i radości. Popatrzyła się na Harrego a on ją objął w pasie i przyciągnął do siebie. Jej policzki miały teraz barwę różową.- Ja. To znaczy ja i Harry postanowiliśmy że zaadoptujemy dziecko, ale dopiero gdy urodzi się. Właśnie Harry jak ją nazwiemy?-Mówiła cały czas śmiejąc się.
-Ja mam pomysł !-Krzyknęłam- Może nazwij ją..Czekaj co?-Jaka ja głupia. Czyli jest w ciąży? Och ! Jaka szczęśliwa jestem
-Tak jestem w ciąży, jutro idę na badania. piąty miesiąc. Mam przeczucie że to dziewczynka-Powiedziała odwracając się do Harrego.-No okej, to jaką masz propozycję Emi?
-Może Diana?-powiedziałam i po chwili uniosłam jedną brew do góry.
-A kiedy my będziemy mieć dzieci?-szepnął do mojego ucha Louis.
-Już niedługo okej-Szepnęłam do niego i pocałowałam go w policzek
Zobaczyłam jak moje kochane zakochańce wychodzą z salonu. Trochę ich nie było. Przestałam się martwić jak usłyszałam kroki.
-A więc uzgodniłam z Harrym i nazwiemy córkę dwoma imionami. Pierwsze to Diana, a drugie Anne.
-Och jak pięknie-wstałam i klasnęłam w dłonie.
~.~
-Dziewczyny! Idziemy-krzyknęłam do Alex i Violett Znajdowałyśmy się w centrum handlowym.- Na naszą potrójną randkę musimy jakoś wyglądać.
Po dwóch godzinach szukania sukienek na randkę poszłyśmy do Nandos coś zjeść. Nie wiedziałyśmy jednak że spotkamy tam Niall'a. Alexa od razu do niego podbiegła krzycząc jego imię, gdy się odwrócił zrobił dziwną minę i złapał ją w ramiona.
-Patrz. Czy nie wyglądają zbyt uroczo?-powiedziała moja kochana Violett.
-Och i to za bardzo uroczo.- Gdy to powiedziałam wybuchnęłyśmy śmiechem. Postanowiłam że podejdziemy do nich.
Zamówiliśmy jedzenie i zaczęliśmy jeść. Niall z Alexą siedzieli obok, ja siedziałam naprzeciwko Vi.
Dwie godziny później Pożegnałyśmy się z Niall'em.
-Okej ja zrobię makijaż dla Violett, a ty mi-powiedziała do mnie Alexa
-A kto mi zrobi?-spytałam ze smutną miną.
Dziewczyny popatrzyły się na siebie a potem na mnie.
-Obie!-wybuchnęły.
Po skończeniu przygotowań zrobiłyśmy mały ''wybieg mody''.
-Kuźwa ! Za pięć minut przyjadą chłopacy-Krzyknęła Violett.-Muszę napisać do Emily.- Vi odwróciła i napisała do Emi.- Okej możemy iść.-powiedziała i zaczęła biec po schodach.-Otworzę drzwi !
Moja kochana Violett przywitała chłopaków i wpuściła do salonu.
-Hej kocie-powiedział Louis. Posłałam mu uśmiech i wzięłam do rąk różę. Czerwoną różę.
-Pięknie pachnie. Nie było trzeba kochanie.-Powiedziałam i dałam mu buziaka w czoło.
Wszyscy wsiedliśmy do czarnego samochodu.
Droga zeszła nam około 20 minut. Weszliśmy do jakiejś restauracji i zamówiliśmy danie 17.
Po dwóch godzinach rozmów wróciliśmy do domu. Wszyscy spaliśmy u Louisa. Niall i Alexa na kanapie, ja i Lou w łóżku, NASZYM, a Violett i Harry w łóżku w pokoju gościnnym.
TAK WIEM ROZDZIAŁ CHOLERNIE KRÓTKI. MAM POMYSŁ NA KOLEJNY KTÓRY POJAWI SIĘ ALBO DZIŚ ALBO JUTRO. JESZCZE TYLKO 3 ROZDZIAŁY I EPILOG *.*

czwartek, 18 grudnia 2014

Rozdział 16.- Cholernie wspaniale, tak idealni

Przeczytajcie krótką notkę pod rozdziałem xd.
Muzyka:
Sen. Jedyna rzecz której teraz potrzebowałam.
Usłyszałam jakieś szepty.
-''Nie może ... wejść, wstęp jest ... rodz...-Słyszałam urywki wyrazów.
-chłopakiem-usłyszałam znajomy podniesiony głos.
-Ale prosze nie wchodzić-usłyszałam pigułę 
Po chwili zobaczyłam że drzwi się otworzyły. Zaczęłam udawać że śpię.
-Violett. Kochanie przepraszam. Co się dzieje-usłyszałam zmartwiony głos.-Nie chcę abyś odchodziła.
Nie wytrzymałam. Jedna łza spłynęła mi po policzku. Otworzyłam oczy.
-Harry ja.. Ja przepraszam.-zaczęłam.-Nie chcę abyś miał dziewczyny która może umrzeć w każdej chwili-Kurwa musiałam powiedzieć. Nie zdążyłam nic dodać.
-Co ?! Ty umierasz?!-Zaczął. Widziałam zmartwienie i panikę w jego oczach. Nie dałam rady mu odpowiedzieć.-Violett. Wiesz, ja ciebie nigdy nie zostawię skarbie. Nigdy przenigdy.-Powiedział, schylił i położył głowę na moim brzuchu.- Wiem że znamy się krótko kochanie. Ale, ja nigdy nie czułem się tak Hmm wspaniale ? Te słowo nie wystarcza, Czuję się przy tobie cholernie wspaniale, tak idealnie, Nigdy nie czułem tak wielkiej chęci spędzić z kimś całe życie. Zrobię wszystko abyś żyła-Powiedział to, po chwili usłyszałam cichy płacz.
-Harry. Dziękuję że jesteś. Przepraszam że spotkało nas to. Cholernie cię kocham. A i nie jesteś za lekki.
~.~
Po paru miesiącach ''walki'' z chorobą wyszłam ze szpitala. Mam nadzieję że długo tu nie zawitam.
-Wiesz co Vi?-Spytał się a ja popatrzyłam sie na niego pytająco- Ładnie byś wyglądała z dużym brzuszkiem
Zaczęłam się śmiać.
-Ty mówisz na poważnie? Ale kiedy tak byśmy ?-Powiedziałam dalej śmiejąc się. Walnęłam go pięścią w ramię.
-Ałć!-powiedział- Mówię strasznie poważnie. Chciałbym być ojcem naszych dzieci.
Nic nie odpowiedziałam tylko się uśmiechnęłam.
Po godzinie byliśmy w domu, dalej w Polsce.
-Dziś, albo nie. Jutro zabieram cię ze sobą, wracamy do Londynu. Wezmę cię na London Eye.
-Dobrze. Idziemy gdzieś dzisiaj?
-Nie. Chodź już na kolację-powiedział i wziął mnie za rękę.
-Mamo jutro wracam do Londynu.-Powiedziałam.-Prze..-Harry przerwał mi
-Kupiłem trzy bilety, jakby pani chciała to-powiedział a ja spojrzałam się na  niego robiąc wielkie oczy.
-Mogę? Och z chęcią, O ! Jejku, Violett zapomniałam ci powiedzieć.Chodź usiądźmy.
-Okej co chcesz powiedzieć-spytałam się siadając w środku.
-Dostałam spadek po Babci Dianie. Mały domek w Londynie. Jeślibyście chcieli to możecie tam zamieszkać, znajduje się w dzielnicy Lambeth. Nie daleko znajduje się London Eye.
-Mamo ! My też mieszkamy na tej dzielnicy. Ojej, będziemy mieszkać tak blisko.-Wstałam i przytuliłam się do mamy.
-Przepraszam. Violett muszę wyjść, wrócę za godzinę dwie.-powiedział i dał mi buzi na pożegnanie
-Ale jest już dwudziesta, a ty gdzieś idziesz?-spytałam się. Trochę mnie zdziwiło to że musiał wyjść.
-Wrócę niedługo. Pa-powiedział i wyszedł
-Chodź Córka. Oglądniemy jakiś film jak kiedyś ?-powiedziała i poklepała miejsce obok siebie.
-No okej, mamy jeszcze popcorn ? -podeszłam do szafki z przeróżnymi jedzeniami i spytałam się. Jak zwykle musiałam wleźć na blat.
-Tak poszukaj tam, w lodówce jest cola.-powiedziała, usłyszałam jak podchodziła do mnie
-Dobra już mam.-powiedziałam
Po sześciu minutach popcorn był gotowy.
Wzięłam wszystko i poszłam położyć wszystko na stolik, odwróciłam się twarzą do mamy i położyłam się koło niej na kanapie.
-Co oglądamy?-spytałam
-Nie wiem, zaczęło się już-Powiedziała.- Violett. Znasz Harrego krótko, ale widzę jak przejmuje się tobą. On cię kocha i to bardzo. 
-Wiem mamo. Nie mów mu nic, ale chciałabym aby jego prośba się spełniła.-Powiedziałam. Myślałam że nie dam rady.-Chcę mieć z nim dzieci.
-Co ? Violett jesteś tego pewna ? na sto procent ?-Powiedziała zaskoczona
-Tak mamo.
Gdy skończyłyśmy oglądać film rozeszłyśmy się do pokoi. Przebrałam się w piżamę i zamierzałam już iść spać. Ale nie bo po co ? Ktoś musiał zamknąć drzwi i teraz ktoś się do nich dobija
-Violett ! otwórz drzwi bo jestem zajęta-krzyknęła.
Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi. 
W drzwiach stał Harry. Trzymał w ręku białe róże i czerwone wino.
Zobaczył że stoję w drzwiach.. Rozłożył ramiona, opatulił mnie nimi i namiętnie mnie pocałował.
Oderwaliśmy się aby złapać powietrze, Halo? przypomni mi ktoś jak się oddycha ?
-Harry idź do mnie ja idę po kieliszki-powiedziałam i skierowałam się do kuchni. Wzięłam pierwsze lepsze kieliszki i pobiegłam do sypialni uważając aby przypadkiem nie upaść.
Weszłam do pokoju róże były rozłożone po sypialni. Postawiłam kieliszki na szafce. Z łazienki wyszedł Harry. Pocałował mnie w czoło i nalał wino do kieliszków.
Rozmawialiśmy ze sobą długo. Bardzo długo. 
-Harry, ja to sobie przemyślałam. Chcę mieć z tobą dzieci.
-Och. Wow no okej-Powiedział zdziwiony ale wydawał się też zadowolony.-Kocham Cię szkrabie.
*nie będę opisywać bo nie umiem haaha xd*
Po całym tym zdarzeniu przytuliliśmy się do siebie i zaczęliśmy się całować.
-I że cię nie opuszczę-Powiedział cicho.-Dobranoc szkrabie, och poczekaj. Zapomniałem ci powiedzieć. Emily została odnaleziona, dowiedziała się o tym że Zayn ją zdradzał ale wybaczyła mu. Jest z nim w ciąży.
-Och to dobrze.-powiedziałam szczęśliwa, łzy szczęścia zlatywały po moim policzku.-Dobranoc.
Zasnęliśmy wtuleni w siebie.
~.~
-Harry ! Harry-Krzyczałam.
-Violett co się stało ?!-Usłyszałam jak biegnie po schodach do naszego domu. Już w Londynie.
-Ja.. My. Będziemy rodzicami !-Krzyczałam z radości. Rzuciłam mu się w objęcia. Czułam się tak szczęśliwie.
Trwaliśmy przytuleni do siebie dobre parę minut.
-Chyba musimy o tym powiedzieć naszym najbliższym.-powiedziałam
-Och tak. Podskoczymy najpierw do sklepu.
A więc tak kochani ! Dodaję to dziś bo dojdziemy do 20 rozdziału + epilog i koniec ! Jutro może będzie jeszcze jeden rozdział ^_^ 
ps. Piszę ten rozdział już szósty raz ;__;

piątek, 12 grudnia 2014

Ogłoszenie.. Rozdział 15- Łzy są jak rwąca rzeka..

Najpierw zacznę od ogłoszeń. Czcionka i inne zmieniam. Zauważycie później zmiany xd. Będę do każdego rozdziału dodawać muzykę.
Muzyka: Klik
*Violett*
-Kocie. Zmiana planów. Co powiesz na jakąś dorosłą imprezę-Powiedział do mnie Harry jak byłam już ubrana.
-po pierwsze. Nie mówi się ''dorosła impreza'' mówi się bal, po drugie ja miałam coś innego w planach- Powiedziałam to już ze śmiechem.- No ale okej. Po trzecie nie umiem tańczyć.
-Ja też nie więc. Oj tam chodź idziemy po suknię i do makijażystki i w ogóle. Chodź ja ci wszystko zafunduję. Wiesz ostatni wspólny wieczór.-Ostatnie zdanie powiedział bardzo smutno.
Kiedy ostatni raz byłam na balu? Hm tylko studniówka. Pamiętam do dziś. Długa różowa suknia, Czarne buty na obcasie... Moje pierwsze obcasy.
Poczułam w kieszeni wibracje. To był sms od Emily.
Muzyka: Klik
''Kochana Violett. Zawsze będę przy tobie ale.. Powiedz Zayn'owi że go kochałam, kocham i kochać będę. Kocham was wszystkich. Wasza Em.''
*Emily*
Wysłałam jej tego cholernego sms'a. Na szczęście nie wiedzą gdzie jestem. 
Za chwilę powinna przyjść dziewczyna z moim towarem.
Byłam ubrana na czarno. Miałam workowatą bluzę z wielkim kapturem, tylko aby mnie nikt nie rozpoznał.
Usłyszałam jak ktoś biegnie. 
Była to dziewczyna ubrana podobnie do mnie tylko na różowo. 
-Hej. Masz?-powiedziałam
-Daj ''chusteczki''-powiedziała. Pamiętałam aby kase włożyć do nich. Wyjęłam je. Podałam jej, w tej chwili włożyła mi do ręki torebkę z białym proszkiem. Włożyłam od razu do kieszeni.
-Dzięki-powiedziałam i poszłam.
Po piętnastu minutach byłam na miejscu. 
Co będzie jak domyślą się że tu jestem? Przecież mogą się dowiedzieć że jestem w miejscu gdzie pierwszy raz z Zayn'em. Ech.
-Przepraszam. Kocham was-powiedziała i zaczęłam to wszystko przygotowywać. Po paru minutach było wszystko przygotowane. 
Jakieś narkotyki, żyletka, leki i wódka leżały na ziemi.
Najpierw poszły narkotyki, leki, wódka i w końcu żyletka. 
Ostatnimi moimi słowami była piosenka..
Pour a little salt, we were never here
My, my, my, my, my, my, my, my

Leżałam nie przytomna...
*Violett*
-Kurwa Zayn. Gdzie ona może być?! Jak już nie żyje?! kurwa mać. Jakbym jej nie zostawiała-krzyczałam do słuchawki telefonu.
-Ja już wiem gdzie ona jest..-powiedział i usłyszałam jak rzuca telefonem.
-Zayn? Kurwa..-powiedziałam i rozłączyłam się.
-Kotku.-Usłyszałam-Wszystko będzie dobrze. Nie martw się.-powiedział to do mnie po angielsku aby mama nie domyślała się co się stało.
-Tak. Będzie dobrze. Ona jest jak moja siostra. Kocham ją bardzo-powiedziałam. Nie minęła sekunda i już po policzku spływała łza. 
Harry przytulił mnie, łzy leciały mi jak strumienie. 
Łzy są jak rwąca rzeka.
-Nie płaczemy kochanie. Będzie dobrze. Jest ona silna nie wiem co jej odbiło. Nikt nie wie. -Powiedział i pocałował mnie w czoło z taką wielką czułością.
-Czemu moje życie nie jest spokojne? Jak mnie nie porwą to moja ''siostra'' próbuje popełnić samobójstwo. Harry ja tak dalej nie mogę !-Powiedziałam.-To wszystko zaczęło się jak..Jak przyjechałam do Londynu.. Jak poznałam ciebie. Moje życie nie jest normalne. Masz cały czas ze mną kłopoty. Nienawidzę tego jak codziennie rano wstaję z myślą co by było gdyby.. To za dużo dla mnie. Dla nas. Kocham cię ale ja na ciebie nie zasługuję.Przepraszam
Jego oczy szeroko się otworzyły. Chyba zrozumiał że chcę z nim zerwać..
-Vi. Czy ty chcesz ze mną zerwać? Dlaczego ja.. ja dalej nic nie rozumiem-powiedział i zaczął się denerwować-W czym ja zawiniłem. Co mam zrobić abyśmy byli razem. Violett. Kochanie. Nie ja nie wytrzymam, Jezu skarbie. Nie ja nie mogę-Powiedział to i wyszedł z pokoju. Łzy zaczęły mi spadać na ziemię. Nie doszłam do łóżka. Leżałam skulona na środku pokoju. Wstałam dopiero jak zobaczyłam że mama trzaska drzwiami. Jak biegnie za MOIM skarbeńkiem. Którego właśnie rzuciłam..
-Kurwa co ja do cholery robię ! Mam tego dość ! Nie dam rady, kurwa mać no jezu... Żyletka.- Zerwałam się z miejsca i pobiegłam do łazienki-Kurwa najpierw list.
Wzięłam byle jaką kartkę i napisałam:
''Przepraszam ale ja już tak nie mogę. Krzywdzę wszystkich. Kocham Cię mamo. Kocham Harrego. Powiedz mu aby się o mnie nie martwił. Będę jego aniołem. Kocham was. Wasza Violett
Ps. Łzy są jak rwąca rzeka''
Przeczytałam z trzy razy to co napisałam, łzy spadały mi strumieniami. Zanim się obejrzałam kartka była mokra. Poszłam do kuchni i położyłam kartkę. 
Zostawiłam ją, podeszłam do laptopa mamy. Włączyłam Piosenkę przy której tańczyłam z Harrym.
Clown
Poszłam do pokoju, Już tam ona czekała. Błyszczała się. Sięgnęłam po nią.
-Rach i ciach. Ałć-skrzywiłam się-Kochana Vi zaraz przestanie boleć. I do cholery przestań gadać sama do siebie.
Oczy powoli zamykały mi się. Usłyszałam jak ktoś wchodzi po schodach. 
-Dam rady. Kurwa Vi doczołgaj się do tej łazienki-mówiłam szeptem do siebie. Udało mi się. Dosięgnęłam klamki. Zamknęłam się.
Usłyszałam kroki. Ktoś szedł.
-Vi.Viol.-to Harry. Nie mógł głosu z siebie wydobyć.-Violett. Ta piosenka. Ona. Kuźwa..-Zaczął panikować-Kurwa gdzie jesteś. kurwa Vi do cholery to przeze mnie ? Vi kochanie odejdę od nich. Kurwa gdzie jesteś.-cholernie panikował. 
-Tu-zajęczałam, kompletnie już nie wiedziałam co się dzieje. 
Cisza.
~*~
Parę dni po próbie samobójczej..
-Kochanie obiecuję że cię nie opuszczę-usłyszałam. Kolejny raz miałam coś dziwnego przyczepionego do dłoni i ręce w bandażach.
-Harry.Ja przepraszam-powiedziałam, a Harry przyłożył palec do moich ust. Uśmiechnęłam się nie prawdziwie. Bolało mnie wszystko.-Co z Emily?
-Ona..Jest już-czy on chciał powiedzieć że Em nie żyje?-Emi ona nie chcę mówić że może umrzeć. Hm jest w stanie krytycznym ale stabilnym.
-Poczekaj. A gdzie my jesteśmy? W Polsce czy w Londynie?-spytałam się zdezorientowana 
-W Polsce.-powiedział i pogłaskał mnie po czole
-Kocie oczy.-powiedziałam. A właściwie co ja powiedziałam?!-Jezu nie co ja gadam. Przepraszam. To wszystko ech.
-Tak. wiem dużo osób mi mówiło że mam kocie oczy. Nie bądź zazdrosna tylko!-powiedział i zrobił naburmuszoną minę.
-Głowa mnie boli. Czy mogę.-nie dał mi dokończyć.
-Ja pójdę,a ty idź spać. Dobranoc- Buzi w czółko na pożegnanie i poszedł. 
Sen zmorzył mnie od razu. 
-Vi. Violett obudź się-usłyszałam-Weź się obudź. Ej skarbeńku, no malutka ty moja.-Jak zawsze mama gadała do mnie jakieś słodkości. 
-Gdzie. Gdzie jest Harry?-wymamrotałam
-Musiał wyjechać.-powiedziała smutno-Wiesz nawet go polubiłam. Ale co się z wami stało? Kochanie czemu TO zrobiłaś? Czy on cię zostawił?-pytała się
Nie miałam najmniejszej ochoty odpowiadać. Przez parę minut siedziałam cicho.
-Mamo?-zaczęłam- Może zacznę tak. Stało się dużo. Nie mogę tego powiedzieć, nie ważne dlaczego. Ech Zrobiłam to bo go skrzywdziłam. Kocham go ale ja tak nie mogę. Cholernie go zraniłam tym że ma ze mną cały czas kłopoty. tak mamo KŁOPOTY. Ja go rzuciłam, chciałam aby miał mniej kłopotów. Aby ode mnie odpoczął- W gardle zaczęła rosnąć gula.-Mamo. Nie dobrze mi.
Po chwili przyszła pielęgniarka.
-Będzie wymiotować, mogłaby pani wyjść-powiedziała swym twardym głosem. 
-Dobrze ale..-widziałam tylko jak mama została wypchnięta.
Po chwili zawartość tego co jeszcze miałam w żołądku wyleciała ze mnie.
-Prosze pani. Czemu wymiotuje? Przecież nie jestem chora-powiedziałam zmartwiona.
-Nie wiemy jeszcze dowie się pani w najbliższym czasie.-powiedziała. Posprzątała po mnie i wyszła.
~*~
-Dzień dobry. Mamy dla pani wyniki. Ale-przerwała lekarka którą polubiłam, a ona polubiła mnie. Zobaczyłam łzy w jej oczach.- Mamy złe. Przepraszam.
-Proszę pani. Czy ja-zaczęłam- Jestem chora ?
-Przepraszam. Ma pani. Raka. Raka żołądka.-powiedziała, w moich oczach zaroiło się od łez.
-Nie, nie nie. Nie !-Krzyczałam. Po jakichś pięciu minutach rzuciłam głową o poduszkę.-Jezu Harry przepraszam że jestem twoją dziewczyną
-Harry?-spytała się- Och. Czy chciałaby pani aby się dowiedział?
-Nie. Na razie nie. Ale teraz przepraszam. Jestem zmęczona.-powiedziałam i ziewnęłam
-Dobranoc.-powiedziała i usłyszałam drzwi. Usłyszałam je drugi raz.
-Violett. Kochanie zrobię wszystko abyś żyła. Harry już do ciebie jedzie. Na razie nie wie co z tobą jest. Przerwał wszystko i jedzie tu. Kocham cię.-powiedziała mama. Jak mogłam przed nią teraz udawać że śpię? Mało brakowało abym poruszyła się.- Widzę że śpisz. Dobranoc kochanie.
Mamo ale ja nie śpię. Mamo. Kocham was. Kocham ciebie, Harrego, wszystkich najmocniej na świecie. Nie wiedziałam że mogę być aż tak chora. Rak żołądka? Myślałam że nie ma takiego czegoś. Ble.
-Proszę cię Panie Boże abym wyzdrowiała. Aby Harry nie cierpiał-szepnęłam..
No to już rozdział 15. Nie wiedziałam że tak daleko zajde haha xd. A więc tak jak zwykle 4 kom i rozdział ukazuje się w piątek ^^

wtorek, 9 grudnia 2014

Ogłoszenia :(

Postanowiłam że rozdziały będą pojawiały się w piątek o różnych godzinach.
Jeśli to czytacie skomentujcie to ! 
Rozdział 14.
Zjadłam śniadanie i poszłam do pokoju. Byłam nawet nie wkurzona ale wkurwiona.
Nie chciałam się ubierać, więc rzuciłam się na łóżko. 
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Wiedziałam że to Harry.
-Nie zaprosiłam cię tutaj-powiedziałam chamsko. Harry położył się obok mnie. Wziął moją lewą rękę i popatrzył się na nią.
-Nigdy nie widziałeś ran?-powiedziałam. Miałam jak na razie dość wszystkiego.
-Lubię patrzeć na rany, a zwłaszcza na twoje-powiedział. To co dodał bardzo mnie zdziwiło- Lubię bardziej twoje niż moje-Jaka ja byłam ślepa że ich nie zauważyłam. Popatrzyłam się w jego piękne oczy.Były głębokie jak morze, a ja byłam w jego środku. Topiłam się w jego oczach. Z niewiadomych przyczyn łzy spłynęły mi po policzku, Harry nie chciał patrzeć jak płaczę więc szybko je wytarł.
-Nie chcę abyś wyjeżdżał.-powiedziałam z lekką chrypką. Mój głos był o wiele bardziej zachrypnięty niż zwykle.
-A ja nie chcę cie opuszczać. Chodź, trzeba się ubrać.-Powiedział to i wstał z łóżka. Obszedł je dookoła i zatrzymał się koło mnie. Schylił się i podał mi rękę. Przyjęłam ją i on pomógł mi wstać.
-Poczekaj. Dziś ja coś dla ciebie wybiorę.-powiedział-Hmm co najbardziej lubisz? wiesz bluzy, t-shirty, koszule, swetry.
-Swetry. Uwielbiam-powiedziałam. A on zaglądnął do mojej szuflady. Wyjął  czarny sweter i  ciemne jeansy. Po chwili znalazło to się na łóżku.
Podszedł do szafki z bielizną..
-Harry nie !-krzyknęłam i rzuciłam się do szafki. Tam miałam pochowane żyletki..
-Jejku-Podniósł ręce do góry.-Tylko chciałem...
-Tak wiem. Ale tam są też moje rzeczy których nie powinieneś widzieć-Kurwa jak to zabrzmiało.
Włożyłam rękę do szuflady i wzięłam bieliznę. 
-Idę się przebrać. Jak wyjdę z łazienki ma nie być ciebie u mnie w pokoju.-powiedziałam ostro.
On tylko coś powiedział pod nosem, a ja weszłam do łazienki.
-No szlak niech ! zostawiłam ubrania na łóżku !-powiedziałam do siebie.
Owinęłam się w ręcznik bo zdjęłam już z siebie ubrania. Wyszłam z łazienki z nadzieją że nie ma w pokoju Harrego. Moje obawy się potwierdziły.
-Miałeś wyjść-Powiedziałam i podeszłam wziąć ubrania.
-Wyglądasz o wiele ładniej bez ubrań-Powiedział i mrugnął do mnie.
-Ach ty flirciarzu. Nie pozwalaj sobie na dużo.-Odpowiedziałam, podeszłam do Harrego i pocałowałam go przelotnie. 
On musiał mnie opuścić. Ech.. Nie chcę tego. Chcę aby był przy mnie. Nie wytrzymam bez mojego misia.
Po piętnastu minutach wyszłam z łazienki. Nie zdziwiło mnie to że moje słońce był w pokoju.
-Misiek-Powiedziałam na głos. ups-Em Harry co dziś robimy? wiesz ostatni dzień razem.
-A na co masz ochotę kiciu?-powiedział i zaśmiał się. Zrobiłam to samo i po chwili wylądowałam koło niego na łóżku.
-Może pojedziemy do wesołego miasteczka?
-Okej.-Powiedziałam sucho, sama nie wiedząc dlaczego. Coś popsuło mi humor..
Piszę to już drugi dzień ! Ciężko mi pisać już :( Jak będzie 4 komentarze dodam kolejną część

niedziela, 7 grudnia 2014

Mam prośbę ! Jeśli czytasz skomentuj to !
Rozdział 13.
usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
-Tak mamo? okej już otworze.-Powiedziałam do telefonu. Po chwili rozłączyłam się-Harry ja idę otworzyć drzwi mamie bo już przyszła.
-Okej. A później pojedziemy gdzieś?-Powiedział-O mam pomysł! Chętnie bym poznał twoją mamę. 
-Noo okej to może pojedziemy do jakiejś restauracji?-powiedziałam
-No okej. To powiemy jej razem?-Spytał się
Gdy mama przyszła powiedzieliśmy jej i zgodziła się. 
Pomogłam mamie coś wybrać. Wybraliśmy razem co ma ubrać.
Mama była zadowolona. Poszłyśmy do mnie i wybraliśmy to.
-Kochanie muszę ci to powiedzieć-powiedziała do mnie a ja odwróciłam się do niej.-Zmieniłaś się. Zmieniłaś się na lepsze. Nie poznaję cię-Zaczęła płakać. Chyba ze szczęścia.
-Mamo wiem. To wszystko dzięki Harremu.-powiedziałam i przytuliłam się do niej.
-Halo? ja tu czekam !-Krzyknął z dołu Harry.
Spojrzałam się na mamę i zbiegłyśmy na dół.
-Woow jak pięknie panie wyglądają-powiedział Podszedł do mnie i pocałował w policzek, potem podszedł do mojej mamy i pocałował ją w dłoń.
Mama podeszła do mnie.
-Oo jaki dżentelmen-szepnęła mi do ucha
-Mamo!-zaśmiałam się.
Harry otworzył nam drzwi samochodu i weszłyśmy. Po piętnastu minutach byliśmy już w jakiejś restauracji. 
Spędziliśmy tam sporo czasu. Harry bardzo polubił moją mamę.
-Już jest późno. Wracamy do domu?-Powiedziała
-No okej-powiedziałam razem z Harrym.
Harry podszedł do kasy i zapłacił za wszystko. 
-Wiecie co? ja już idę spać. Strasznie zmęczona jestem-Powiedziałam do mamy i skierowałam się w stronę schodów.
-Ja chyba też zaraz pójdę. W ogóle Harry skąd znasz polski?-spytała się mama
-Hmm trochę pouczyła mnie Violett, trochę sam i trochę w szkole poznałem-Powiedział.-Ja też już pójdę. Dobranoc pani.
-Dobrze. Dobranoc.-Powiedziała.
Weszłam z Harrym do mojego pokoju. 
-Podasz mi piżamę z tej szafki małej-Wskazałam mu szafkę i poszłam do łazienki.
Wyciągnął piżamę i rzucił mi ją.
-Och musiałeś tą?-powiedziałam-A i dzięki 
-Nie ma za co Skarbie.
Położyłam piżamę i rozebrałam się. Weszłam pod prysznic. Na szczęście była ciepła woda. Po umyciu się wytarłam się i ubrałam piżamę. Wyszłam z łazienki i widziałam leżącego na łóżku MOJEGO chłopaka. Te słowa były piękne. Mój. Nie ten co mnie skrzywdzi. Ten co mnie kocha.
Musiałam mu przecież to powiedzieć.
-Harry muszę ci coś powiedzieć. Nikt oprócz mojej mamy nie wie o tym.
-Chodź usiądź kochanie i powiedz mi-powiedział a ja usiadłam koło niego. Poczułam dotyk na skórze. Od razu dostałam dreszczy. 
-Miałam kiedyś chłopaka. Myślałam że on mnie kocha, ale nie. Bił mnie. Myślałam że tak ma być. Pewnego wieczoru-Zatrzymałam się. Po policzku spłynęła mi łza. Harry wziął rękę i wytarł ją.- Pewnego wieczoru wracałam lekko upita z imprezy. Sama. Nie wiedziałam że mój chłopak jest taki. Jak wracałam ktoś, czyli on. Pociągnął mnie za rękę w ciemny zaułek. Rozbierał mnie-Teraz płakałam. Harry przytulił mnie.- Krzyczałam ale nikt nie usłyszał. On..on wtedy mnie zgwałcił. Uciekł. Znaleziono mnie wyziębioną następnego dnia. Miałam marne szanse, ale mój organizm był silny i udało mi się wyjść z tego.
-Wiem że to było dawno ale ten skurwiel i tak pożałuje-Powiedział-Chodź idziemy już spać.-powiedział i położyliśmy się do łóżka. 
Rano zobaczyłam że nie ma Harrego w łóżku. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Oczywiście musiałam iść przez salon. Zobaczyłam tam Harrego i moją mamę nad albumem ze zdjęciami. Moimi z dzieciństwa.
-Nie ! Co wy oglądacie-Krzyknęłam, podbiegłam do nich i zabrałam album. Harry wstał i biegał za mną po całym domu. Wbiegłam do mojego pokoju. Harry szukał mnie. Wyszłam z pokoju i pobiegłam na schody. Szlak chciał że upadłam i spadłam ze schodów. 
-Ała!-krzyczałam-Jak mnie dupa boli.
Harry zbiegł i pomógł mi wstać.
-Żyjesz?
-Nie wiesz umarłam.-Zaśmiałam się. Przypomniało mi się-Jutro już wyjeżdżasz- Powiedziałam smutno.
-Niedługo wrócę po ciebie obiecuję-powiedział i pocałował mnie. Odwzajemniłam.
skomentujcie to. To daje wielką motywację

Mam prośbę ! Jeśli to czytasz skomentuj,
 wtedy rozdziały będą pojawiać się częściej
Rozdział 12.
Wstałam wcześnie rano. Zobaczyłam loczka leżącego na brzuchu.
Wyszłam z łóżka i pocałowałam go w czoło. Poszłam do kuchni robić śniadanie. 
Gdy mieszałam ktoś złapał mnie w pasie..
Ktoś czyli Harry
-Cześć kocie-Powiedział
-Hej.-powiedziałam-Zjesz płatki czekoladowe?
-Hmm jakbym ich nie jadł to bym nie miał ich w szafce prawda?-powiedział
-Oh no tak.-Odwróciłam sie i pocałował mnie.-Harry weź jedną miske i połóż na stół. Harry nie. Miałeś wziąć jedną a nie dwie miski
-Ale rączki mojej księżniczki nie mogą się przemęczać.
-Ojej Harry. Mój ty kochanie-Pocałowałam go.
Zjedliśmy spokojnie śniadanie i wtem weszli chłopacy.
-Hahah. Wiecie co?-Powiedziałam.-Kochani jesteście.
-Ej Vi. Bo będę zazdrosny!-Krzyknął Harry.
Nieobecność sprawia, że serce rośnie w czułość.
-Violett chodź na słówko.-powiedział do mnie Harry
-Okej.-Wstałam i poszłam z nim do sypialni.
-Vi. Kochanie. Musimy rozstać się na parę dni. Może tygodni. Przepraszam. Jedziemy z dziewczynami. Dostaliśmy zlecenie i wiesz..-Powiedział, jego głos drżał bardziej niż zwykle.-Porozwozimy dziewczyny po całym kraju aby nikt was nie odkrył. Ja dziś zawożę ciebie do twojej mamy.
Zrobiłam wielkie oczy. CO DO MOJEJ MAMY?!
-Okej. Ale najpierw na lotnisko czy jedziemy samochodem?-Spytałam się.
-Ojej. Polecimy samolotem, zostanę się z wami dwa dni i wylecę do chłopaków.-Usłyszałam telefon Harrego.-Kuźwa pakujemy się ! Weź pistolet z szafki. 
-Ale po co?!-krzyczałam, cholernie się bałam.-Harry boję się boję kurwa  boję.
-Trzymaj klucze otwórz szafkę pod moim łóżkiem. Weź naboje i pistolety, tak jak mówiłem.
Rzucił mi kluczyk a ja podbiegłam do łóżka. Schyliłam się, włożyłam kluczyk i przekręciłam go. Wzięłam całą zawartość i położyłam na łóżku. 
-Gotowe jesteś spakowana. Podaj mi naboje i jeden pistolet-Powiedział a ja mu podałam. Włożył to w ubrania.-Nie powinni się skapnąć.
Po godzinie byliśmy na lotnisku. bagaże były już sprawdzone. Nie znaleźli ich.
Wsiedliśmy do samolotu. 
-Violett. Pamiętaj kocham cię i bardzo będę. Jeśli coś ci się stanie nie wybaczę sobie tego. Jeśli mi się coś stanie to pamiętaj.. Będę walczyć aby żyć dla ciebie.-Powiedział do mnie. Zaczęłam płakać.
Wtuliłam się w niego a on gładził mnie po policzku.
Zasnęłam. Miałam takie poczucie czasu że wstałam już przy lądowaniu. 
-Harry obiecasz mi coś?-Powiedziałam.
-Tak.-odpowiedział i pocałował mnie.
-Jak wrócimy do normalności to..-przerwałam. Głos za bardzo mi się trząsł. Na samą myśl o rozstaniu się chcę płakać.- Nie opuścisz mnie?
-Obiecuję. Kocham cię mój kotku.
Zadzwoniłam do mamy aby po nas przyjechała. Mój polski już był kiepski.
po piętnastu minutach mama już była.
Nie było to powitanie typu ''o jezu mamo jak tęskniłam *rzuciłam się w jej objęcia*'' Powiedziałyśmy sobie tylko hej i wsiadłyśmy do samochodu.
Po niedługim czasie byliśmy w domu.
-Tu jest pokój Violett. Róbcie co chcecie, ja idę do cioci Kingi.-powiedziała i wyszła z domu.
Mam nadzieję że wam się podoba. Jak zwykle za 4 komentarze kolejny rozdział.


sobota, 6 grudnia 2014

kochani !! Chciałabym ogłosić że jutrzejsze rozdziały będą dla moich dwóch cudownych koleżanek które cały czas toczą walkę -,-' a teraz dobranoc !
Mam prośbę. Jak czytasz to skomentuj. Wtedy może rozdziały będą pojawiać się częściej xd
Rozdział 11
Oczami Harrego
Szybko wsiadłem do samochodu i pojechałem do szpitala. Po niedługim czasie byłem już w nim.
-Dzień dobry ja do Vio-Nie dokończyłem
-Proszę za mną-Powiedziała ta sama ruda baba co zawsze.
Po chwili byłem w sali.
-Violett!-Krzyknąłem i podbiegłem do jej łóżka.-Jezu Kochanie. Jak się cieszę że żyjesz.
-Też się cieszę. Przepraszam-Powiedziała.-Śniło mi się że ty mnie zdradziłeś. Myślałam że to się stało naprawdę. Przepraszam.-Po jej pięknym policzku spłynęła samotna łza.
-Nie płacz kochanie. Już jest dobrze.-Miałem coś jeszcze powiedzieć ale zobaczyłem że ktoś stoi w drzwiach.
-Dzień dobry Violett. Mamy dobrą wiadomość. Już jest wszystko dobrze i może pani wyjść ze szpitala już w piątek. Pfu! Przecież piątek jest jutro. Jutro pani może już wyjść ze szpitala.-Uśmiechnęła się i wyszła z sali.
-Miła jest.-Powiedziałem.
-Bo będę zazdrosna-Powiedziała śmiejąc się.
Ująłem jej dłoń. 
-Oni już nic ci nie zrobią-Powiedziałem. Pochyliłem się nad nią i dałem całusa w jej piękne czoło.
Na te słowa automatycznie zaczęła płakać. 
-Kochanie ja już idę wiesz jest późno-Powiedziałem.
-Nie proszę nie opuszczaj mnie. Strasznie się boję-Powiedziała.
A więc zostałem się. Napisałem do chłopaków że nie wracam na noc.
Oczami Violett
Wstałam bardzo wcześnie. Wstałam z łóżka i w końcu ubrałam moje rzeczy.
-Harry śpisz?-szturchnęłam go w ramię-Harry? Harry!-Krzyknęłam
-Co?!-Zerwał się-Osz ty ! Pożałujesz że mnie obudziłaś. Wstał i zaczął mnie gonić.
W końcu mnie złapał. Przytulił i pocałował. 
Zaczęliśmy się śmiać jak jacyś szaleńcy. Wszyscy co byli na holu zaczęli się na nas gapić.
-Idź kochanie po wypis, a ja pójdę po twoje rzeczy.-Powiedział.
Poszłam po wypis. Gdy go dostałam Harry już stał za mną i trzymał mnie w pasie.
-Nikomu cię nie oddam-szepnął mi do ucha. Uśmiechnęłam się.
Wsiedliśmy do samochodu i zaczęliśmy jechać.
-Harry ale to nie jest kierunek mojego i Em.-Powiedziałam zdziwiona.
-A no tak. Hmm jedziemy do. A zresztą zobaczysz.-powiedział. 
Zatrzymaliśmy się na jakiejś polanie koło rzeki.
-Wychodzimy kochanie. Mały piknik nikomu jeszcze nie zaszkodził-Powiedział i skierował się w stronę bagażnika. Wyjął z niego koc który rzucił we mnie. Udało mi się złapać, potem wziął koszyk. 

Było idealnie. Po dwóch godzinach wróciliśmy do domu.
-Harry Mógłbyś odwieźć mnie do mojego domu?-Spytałam się
-A mogłabyś dziś zostać ze mną?-Jak ja mu nie mogłam odmówić ?!
-No okej.
-Chodź do mojego pokoju. Albo poczekaj chcesz coś do picia? Coś mocniejszego?-Spytał się
-Okej.-powiedziałam i usiadłam na kanapie włączając jakiś film.
Harry przyniósł dwa kieliszki i wino. Nalał do nich czerwonego wina. Wypiliśmy po lampce i zaczęliśmy oglądać. 
-Co to za film?-Spytał się
-To jest Horror. Mama-powiedziałam
-Nie będziesz się bała?-spytał się a ja wtuliłam w niego.
-Jak będę się bać to przecież mam ciebie-Powiedziałam.
Gdy skończył się film wstałam.
-No Harry ja nie mam piżamy.-powiedziałam
-Chodź dam ci coś-Wstał i wziął mnie za rękę.
Poszliśmy do jego pokoju Wyjął jakąś koszulę i podał mi ją Poszłam się przebrać.
Gdy ściągnęłam ubrania zobaczyłam jak drzwi się uchylają.
-Harry!-krzyknęłam czerwieniejąc się.
-Hah słodko wyglądasz-powiedział
Podeszłam do niego i dałam mu buziaka. Poszliśmy do łóżka.
Zaczęło się...

 jak będzie 4 komentarze następna część ^^

Rozdział 10 cz.2
Harry
-Cholera jasna. Wiedziałem, wiedziałem że ona spróbuje mogłem je ostrzec.-chodziłem wte i nazad. Chyba wkurzało to chłopaków.
-Nic nie poradzisz stary. Będzie dobrze. To nasz szpital. Uratują ją.-Gadał Zayn.
-Gdzie jest Niall?!-Powiedziałem
-Na zewnątrz są-powiedział znów
Wyszedłem i zobaczyłem jak całuje się z Alexą.
Zabolało mnie to że ja nie mogłem pocałować MOJEJ Violett.
-Niall.-powiedziałem.-Chodź zawieziesz mnie do Violett. Do szpitala.
-Dobra.-Odpowiedział i pożegnał się Alexą.  -Claudia z Emi są chyba z nią.
Wsiadłem do samochodu i już jechaliśmy. po piętnastu minutach byliśmy w szpitalu.
-Dzień dobry jestem narzeczonym Violett Four-Skłamałem. Przecież byłem tylko jej chłopakiem- Mogę ją odwiedzić?
-Tak proszę za mną-Powiedziała jakaś gruba, ruda pielęgniarka.
Po chwili byłem już w pokoju Vi. Widziałem dziewczyny siedzące koło niej. Odwróciły się do mnie.
-O Harry. Chcesz zostać sam z Vi?-Powiedziała Emily.
-Tak.-odpowiedziałem i po chwili byłem sam z Violett. Kolejny raz w szpitalu.
-Violett moja kochana. Proszę. Nie zostawiaj mnie-Mówiłem przez łzy. Nie panowałem już nad łzami. Leciały jak strumień.-Kocham cię i nie chcę abyś mnie zostawiała.
Ująłem jej rękę.  
Moje słone łzy spływały na jej delikatną rączkę.
Wytarłem ją z łez i przyłożyłem do policzka. Była zimna.
-Kochanie czemu to zrobiłaś. Proszę musisz żyć. Błagam, nie rób mi tego nie umieraj..
-Proszę pana? Musi pan już wyjść.-Powiedziała ta sama ruda baba co mnie tu przyprowadziła.
Nie odpowiedziałem jej tylko wyszedłem. 
-Wracamy do domu-Powiedziałem i skierowałem się do wyjścia.
Gdy wróciliśmy do domu od razu skierowałem się w kierunku pokoju Vi.
-Ej Harry nie, no gościu daj sobie spokój nie zamęczaj się. Wiem że cierpisz.-Nie dałem mu dokończyć mówić.
-Gówno wiesz jak cierpię Louis.-Powiedziałem i poszedłem do jej pokoju.
Wszedłem, dotykałem jej mebli. Pokój pachniał jej perfumami. Uwielbiałem je. Jak one się nazywały? A no tak Telefonu w tylnej kieszeni...
 jak będzie 4 komentarze następna część ^^

piątek, 5 grudnia 2014

Rozdział 10. Cz.1
Violett
 Czy to wszystko to jeden wielki koszmar?
-Harry? Harry-Krzyczałam błąkając się po jakimś lesie.-Harry gdzie jesteś !
Krzyczałam. Po chwili zobaczyłam jakieś dziecko, podeszłam bliżej.
Chciałam je wziąć na ręce a ono zniknęło. Zachowałam zimną krew i ruszyłam przed siebie. Doszłam do jakiegoś domku.-Zapukałam. Nikt się nie odzywał więc postanowiłam wejść.
Zobaczyłam coś przerażającego. Harry siedział na krześle a te dziecko wyjadało jego organy.
Zaczęłam uciekać. Płakałam  jak cholera wywaliłam się parę razy. Nie mogłam się obudzić.
Nie wiem jakim cudem znalazłam się na ulicy. Odwróciłam się i zobaczyłam dom Harrego. Weszłam do niego. O dziwo zobaczyłam chłopaków.
-Hej wiecie gdzie jest Harry?-Spytałam nie wiem dlaczego.
-Na górze czeka na ciebie-Powiedział Niall, gładził Alexę po policzku.
Pobiegłam na górę i zobaczyłam ich..
Harry całujący jakąś dziewczynę. Weszłam do pokoju i walnęłam go. Rzuciłam się na tą lafiryndę i wyrwałam jej włosy.
Gdy już leżała na ziemi uciekłam z domu. Cała zalana. Pobiegłam do domu mojego i Emily. Napisałam jej kartkę że muszę się pożegnać z tym światem. Wzięłam najcenniejsze rzeczy i spakowałam je do plecaka. Poszłam na autostradę. Rzuciłam plecak i...
-Aaaaaaaaaaaaa!-podniosłam sie ze szpitalnego łóżka. Byłam cholernie wystraszona. Zobaczyłam że przenieśli mnie do innej sali. Nikogo nie widziałam obok mnie... Zostałam sama z  jakimiś tabletkami.
To było silniejsze ode mnie. Wzięłam tabletki i połknęłam je.
-Coś ty zrobiła?!-powiedziała jakaś pielęgniarka a ja już usnęłam.
To był tylko zły sen a ja zrobiłam takie głupstwo....
Głupotą jest to że jak śnimy to myślimy że to się dzieje naprawdę 
A jak nie śpimy to myślimy że to tylko zły sen..
...
 jak będzie 4 komentarze następna część ^^

Rozdział 9. cz2.
Violett
Gdzie my jesteśmy. Kurcze. Boję się.  Gdzie są dziewczyny. Czemu ja tu tylko jestem? One były ze mną. Kuźwa.
-Harry? Harry to ty?-Mówiłam.
-Nie to nie Harry. To twój koszmar.-Słyszałam tylko to. Przełknęłam głośno ślinę i poszłam wzdłuż ciemnego korytarza.
-Gdzie idziesz kochanie?-Słyszałam czyjś głos. Zaczęłam płakać. 
Zaczęłam uciekać. Zobaczyłam jakiś pokój, chciałam się w nim schować wtedy zobaczyłam dziewczyny.
Leżały nie przytomne na łóżkach. Podbiegłam do nich i próbowałam je ocucić. Nic.
-Tutaj jesteś słonko-Usłyszałam kolejny raz ten głos i te kroki.-Harry już cię nie uratuje. Oj nie uratuje.
Harry, Harry. Tak ! Przypomniało mi się ! Harry zawsze kazał mi nosić przy sobie nóż. Szukałam go po kieszeniach. Mam ! Wyciągnęłam go i wbiegłam prosto w tego faceta. Ugodziłam go nożem w brzuch. Padł. Podbiegłam do dziewczyn kolejny raz. Odwiązałam je i spróbowałam znowu je ocucić. Udało się.
-Dziewczyny szybko. Błagam wstawajcie.-powiedziałam-Uciekajmy
Wstały i już po chwili biegłyśmy.
Znałam ten las. Byłam już tu. Biegłam pierwsza.
Wywaliłam się dwa razy ale udało nam sie uciec z tego cholernego lasu.
-Dziewczyny kto ma telefon?!-krzyknęłam.
-Ja !-powiedziała Alexa.
-Szybko zadzwoń do Harrego.
-On ci już nie pomoże kochana mówiłem ci-Usłyszałam go. Kurwa.
Zobaczyłam samochód. ktoś pociągnął mnie za rękę i już w nim byłam. Widziałam przez okno jak dziewczynom udaje się uciec. Ja zostałam się. 
Po jakimś czasie samochód się zatrzymał. Otworzyli drzwi, nałożyli mi jakiś worek na głowę i zaciągnęli gdzieś.
Rzucili mnie na krzesło i przywiązali mi nogi do nóg tego krzesła. 
Ręce też miałam przywiązane.
-Ała!-Krzyknęłam gdy ktoś wbił mi igłę do ręki.
-Nie wierć się bo szybciej zdechniesz.-ktoś powiedział.
Poczułam jak życie ze mnie wypływa.
Po paru minutach byłam już strasznie wyczerpana. Musiało ze mnie ulecieć dużo krwi.
Usłyszałam ulubioną piosenkę Harrego.. Ella Henderson-Yours . 
Ledwo siedziałam.
-Odpieprz się od niej chuju.-Usłyszałam tylko to a potem strzał..
Obudziłam sie dopiero w szpitalu.
W łóżku obok leżała Emily, a koło niej spał Zayn.
Obejrzałam się w drugą stronę. Zobaczyłam Harrego.
-Widzę że już się obudziłaś kochanie...
 jak będzie 4 komentarze następna część ^^