Mam prośbę ! Jeśli to czytasz skomentuj,
wtedy rozdziały będą pojawiać się częściej
Rozdział 12.
wtedy rozdziały będą pojawiać się częściej
Rozdział 12.
Wstałam wcześnie rano. Zobaczyłam loczka leżącego na brzuchu.
Wyszłam z łóżka i pocałowałam go w czoło. Poszłam do kuchni robić śniadanie.
Gdy mieszałam ktoś złapał mnie w pasie..
Ktoś czyli Harry.
-Cześć kocie-Powiedział
-Hej.-powiedziałam-Zjesz płatki czekoladowe?
-Hmm jakbym ich nie jadł to bym nie miał ich w szafce prawda?-powiedział
-Oh no tak.-Odwróciłam sie i pocałował mnie.-Harry weź jedną miske i połóż na stół. Harry nie. Miałeś wziąć jedną a nie dwie miski
-Ale rączki mojej księżniczki nie mogą się przemęczać.
-Ojej Harry. Mój ty kochanie-Pocałowałam go.
Zjedliśmy spokojnie śniadanie i wtem weszli chłopacy.
-Ej Vi. Bo będę zazdrosny!-Krzyknął Harry.
Nieobecność sprawia, że serce rośnie w czułość.
-Violett chodź na słówko.-powiedział do mnie Harry
-Okej.-Wstałam i poszłam z nim do sypialni.
-Vi. Kochanie. Musimy rozstać się na parę dni. Może tygodni. Przepraszam. Jedziemy z dziewczynami. Dostaliśmy zlecenie i wiesz..-Powiedział, jego głos drżał bardziej niż zwykle.-Porozwozimy dziewczyny po całym kraju aby nikt was nie odkrył. Ja dziś zawożę ciebie do twojej mamy.
Zrobiłam wielkie oczy. CO DO MOJEJ MAMY?!
-Okej. Ale najpierw na lotnisko czy jedziemy samochodem?-Spytałam się.
-Ojej. Polecimy samolotem, zostanę się z wami dwa dni i wylecę do chłopaków.-Usłyszałam telefon Harrego.-Kuźwa pakujemy się ! Weź pistolet z szafki.
-Ale po co?!-krzyczałam, cholernie się bałam.-Harry boję się boję kurwa boję.
-Trzymaj klucze otwórz szafkę pod moim łóżkiem. Weź naboje i pistolety, tak jak mówiłem.
Rzucił mi kluczyk a ja podbiegłam do łóżka. Schyliłam się, włożyłam kluczyk i przekręciłam go. Wzięłam całą zawartość i położyłam na łóżku.
-Gotowe jesteś spakowana. Podaj mi naboje i jeden pistolet-Powiedział a ja mu podałam. Włożył to w ubrania.-Nie powinni się skapnąć.
Po godzinie byliśmy na lotnisku. bagaże były już sprawdzone. Nie znaleźli ich.
Wsiedliśmy do samolotu.
-Violett. Pamiętaj kocham cię i bardzo będę. Jeśli coś ci się stanie nie wybaczę sobie tego. Jeśli mi się coś stanie to pamiętaj.. Będę walczyć aby żyć dla ciebie.-Powiedział do mnie. Zaczęłam płakać.
Wtuliłam się w niego a on gładził mnie po policzku.
Zasnęłam. Miałam takie poczucie czasu że wstałam już przy lądowaniu.
-Harry obiecasz mi coś?-Powiedziałam.
-Tak.-odpowiedział i pocałował mnie.
-Jak wrócimy do normalności to..-przerwałam. Głos za bardzo mi się trząsł. Na samą myśl o rozstaniu się chcę płakać.- Nie opuścisz mnie?
-Obiecuję. Kocham cię mój kotku.
Zadzwoniłam do mamy aby po nas przyjechała. Mój polski już był kiepski.
po piętnastu minutach mama już była.
Nie było to powitanie typu ''o jezu mamo jak tęskniłam *rzuciłam się w jej objęcia*'' Powiedziałyśmy sobie tylko hej i wsiadłyśmy do samochodu.
Po niedługim czasie byliśmy w domu.
-Tu jest pokój Violett. Róbcie co chcecie, ja idę do cioci Kingi.-powiedziała i wyszła z domu.
Mam nadzieję że wam się podoba. Jak zwykle za 4 komentarze kolejny rozdział.
Rzucił mi kluczyk a ja podbiegłam do łóżka. Schyliłam się, włożyłam kluczyk i przekręciłam go. Wzięłam całą zawartość i położyłam na łóżku.
-Gotowe jesteś spakowana. Podaj mi naboje i jeden pistolet-Powiedział a ja mu podałam. Włożył to w ubrania.-Nie powinni się skapnąć.
Po godzinie byliśmy na lotnisku. bagaże były już sprawdzone. Nie znaleźli ich.
Wsiedliśmy do samolotu.
-Violett. Pamiętaj kocham cię i bardzo będę. Jeśli coś ci się stanie nie wybaczę sobie tego. Jeśli mi się coś stanie to pamiętaj.. Będę walczyć aby żyć dla ciebie.-Powiedział do mnie. Zaczęłam płakać.
Wtuliłam się w niego a on gładził mnie po policzku.
Zasnęłam. Miałam takie poczucie czasu że wstałam już przy lądowaniu.
-Harry obiecasz mi coś?-Powiedziałam.
-Tak.-odpowiedział i pocałował mnie.
-Jak wrócimy do normalności to..-przerwałam. Głos za bardzo mi się trząsł. Na samą myśl o rozstaniu się chcę płakać.- Nie opuścisz mnie?
-Obiecuję. Kocham cię mój kotku.
Zadzwoniłam do mamy aby po nas przyjechała. Mój polski już był kiepski.
po piętnastu minutach mama już była.
Nie było to powitanie typu ''o jezu mamo jak tęskniłam *rzuciłam się w jej objęcia*'' Powiedziałyśmy sobie tylko hej i wsiadłyśmy do samochodu.
Po niedługim czasie byliśmy w domu.
-Tu jest pokój Violett. Róbcie co chcecie, ja idę do cioci Kingi.-powiedziała i wyszła z domu.
Mam nadzieję że wam się podoba. Jak zwykle za 4 komentarze kolejny rozdział.
Jak zawsze świetny! Kocham! Tylko krótki! Kiedy next? :*
OdpowiedzUsuńUmrę. Szybko, pisać komentarze, a nie ;-; a rozdział świetny <3
OdpowiedzUsuńJejku super *-* a kiedy piszesz next??? //Zosia
OdpowiedzUsuń<3 zajebisty rozdział jak ja kocham twojego bloga <3<3
OdpowiedzUsuń